Kursy dla Leśniczych 1946-1948

DLP Okręgu Białostockiego w Białymstoku, tak jak inne dyrekcje w Polsce była zobowiązana do przeprowadzania akcji szkolenia pracowników. Z informacji zamieszczonej w „Kronice Leśnej z Białowieży” („Las Polski” 1946 nr 1–2) wynika, że już wiosną 1946 r.
odbył się pierwszy kurs:

W dniu 23 VI br. odbyła się w Hajnówce i Białowieży uroczystość poświęcenia odcinka kolei państwowych, odbudowanego po wojnie. Pociąg wiozący Wiceministra oraz towarzyszących mu gości wjechał na stację Białowieża o godz. 11.30. […] Zarówno na stacji Białowieża, jak i Białowieża–Pałac gości witała licznie zgromadzona ludność, szkoły, organizacje, przedstawiciele władz państwowych i samorządowych. W powitaniu brał również udział hufiec Kursu dla podleśniczych L.P. […]

Uczestnicy kursu dla podleśniczych na Ziemie Odzyskane – maj 1946 r. (Z archiwum Piotra Bajko)

W dalszej części „Kroniki” zapisana została ważna informacja, która potwierdza, że od maja do lipca 1946 r. w Białowieży korzystano z bogactwa puszczy, aby przygotowywać kandydatów do zawodu leśnika:

W dniu 6 VII br. odbyło się w Białowieży zakończenie 2–miesięcznego Kursu dla podleśniczych, przy współudziale Delegata Ministerstwa Leśnictwa inż. Cz. Meresińskiego. Kurs ukończyło 21 adeptów–gajowych D.L.P. Okr. Białostockiego.

Kurs ten był przeznaczony dla podleśniczych kierowanych na Ziemie Odzyskane. Akcja takiego szkolenia odbywała się na dziewięciu przyśpieszonych 2–miesięcznych kursach. W okresie od 1 marca do końca sierpnia 1946 r. przeszkolono 296 osób. Kursy odbyły się w Białowieży, Mrowli, Sopocie, Toruniu, Bytomiu, Wierzchowiskach, Drewnicy, Nadleśnictwie Szydłowiec, Zagórzu.

Kursy doszkoleniowe na gajowych trwały przez bardzo krótki okres w paru zaledwie ośrodkach i wobec intensyfikacji gospodarstwa leśnego i przechodzenia administracji lasów państwowych z systemu trzystopniowego na dwustopniowy zostały przerwane. Od 1 XI 1946 r. wszystkie Leśne Ośrodki Szkoleniowe przestawiły się całkowicie na szkolenie leśniczych.

 

Pierwsza wzmianka o powstałym ośrodku szkoleniowym DLP Okręgu Białostockiego w Białowieży umieszczona została w Sprawozdaniu Departamentu Organizacji i Kadr za październik 1946 r. (Zn.spr.II/Org.821/33). Wśród istniejących w tym czasie 13 ośrodków wymieniono Białowieżę wraz z informacją:

 

Rozpoczęto cztery kursy dla leśniczych: w Białowieży, Wierzchowiskach, Zagórzu i Chojnastach.

Przeglądając kolejne informacje o szkolnictwie zawodowym możemy odnotować bardzo ważny wpis w sprawozdaniu za luty 1947 r. (Zn.Spr. II/Org.821/6):

Zakończono 4 kursy na leśniczych w L.O.S.: Białowieży – 37 absolwentów, Zagórzu – 41, Mrowli – 36, Taborzu – 35.

Jest to jedyna wiadomość stwierdzająca, że I turnus odbył się w Białowieży w terminie: X 1946 r. II 1947 r. i potwierdzająca, że już w tym czasie w Białowieży istniał Leśny Ośrodek Szkoleniowy. Nie posiadam ani jednego zdjęcia z tego kursu, ani też nie poznałam osoby, która by ten kurs ukończyła. Kto był kierownikiem I turnusu kursu dla leśniczych? Kto wykładał? Dobrze byłoby odpowiedzieć na te pytania.

Nie posiadamy również dokumentu powołania ośrodka w Białowieży. Natomiast do Biura Wojskowego wpłynął odpis pisma z dnia 15 X 1948 r. (Zn.II.Org.002/27), skierowanego między innymi do Dyrekcji Okręgu Białostockiego, podpisanego w oryginale przez Ministra Leśnictwa B. Podedwornego, a w odpisie potwierdzonego za zgodność. Widnieje w nim zapis:

Jednostka organizacyjna szczególna, utworzona zarządzeniem z dnia 27 maja 1947 r. Zn.II./Org.002/27 pod nazwą Leśny Ośrodek Szkoleniowy w Białowieży (Dyr. L.P. Okr. Białostockiego).

Nie można stwierdzić, czy to nie jest pomyłka. W maju 1947 r. trwał już przecież II kurs dla leśniczych. Jest to jednak, jak na razie, jedyny dokument, na który natrafiłam w archiwach.

W „Kronice Leśnej z Wydziału Oświaty Zawodowej Ministerstwa Leśnictwa” („Las Polski” 1948 nr 1–2) zapisano, że w Białowieży odbyły się do listopada 1947 r. 2 kursy.

 

Pierwsze kursy (dwa turnusy kursu dla leśniczych i kurs dla podleśniczych na Ziemie Odzyskane) odbywały się w budynku, który znajdował się na terenie Parku Pałacowego w Białowieży. Było to pomieszczenie dawnej stajni carskiej, wchodzące w skład zespołu pałacowego.

II kurs dla leśniczych odbył się w terminie: 17 III – 5 VII 1947 r. Kierownikiem był Ryszard Piramidowicz. Ze świadectwa ukończenia kursu dla leśniczych wynika, że było 43 absolwentów kursu.

 

Uczestnicy II turnusu kursu dla leśniczych – czerwiec 1947 r. (Z archiwum Edmunda Płońskiego)

Jednym z jego uczestników był zatrudniony w Leśnictwie Szelągówka Edmund Płoński. W książce „Wspomnienia leśniczego nadnarwiańskich i nadbiebrzańskich lasów” wspominał czas spędzony w Białowieży:

W dniu 16 III 1947 r. przekazałem leśnictwo gajowemu Kazimierzowi Płońskiemu, aby od 17 marca odbyć czteromiesięczny kurs dla leśniczych w Białowieży. Kierownikiem kursu był Piramidowicz, a wykładowcami panowie: Wołkowycki, Żywno, Szerszenowicz i inni, których nazwisk nie pamiętam. Kurs utrzymywany był na wzór wojskowy. Podczas rannego apelu śpiewaliśmy pieśń „Kiedy ranne wstają zorze…”, a przy apelu wieczornym: „Wszystkie nasze dzienne sprawy…”  W każdą niedzielę maszerowaliśmy do kościoła ze śpiewem na ustach.

Ośrodek naszego kursu mieścił się w Parku Pałacowym, w obszernym, murowanym budynku. W kursie uczestniczyło 43 leśników. Atmosfera między kursantami była koleżeńska. Uwieńczeniem kursu był bal, na którym znalazło się sporo zaproszonych panów z żonami i dorosłymi pannami. Wśród nich znalazła się urocza szwagierka naszego wykładowcy p. Szerszenowicza o nieprzeciętnej urodzie i wdzięku.

Przemarsz do kościoła uczestników II kursu dla leśniczych. Grupę prowadzi kursant Z. Milewski – kwiecień 1947 r. (Z archiwum Edmunda Płońskiego)

W późniejszej korespondencji i w rozmowach Edmund Płoński przekazał dodatkowe informacje, zdjęcia i świadectwo ukończenia kursu.

Wymienił kilka nazwisk kolegów z kursu:

Kazimierz Gocławski  – późniejszy nadleśniczy Nadleśnictwa Supraśl,

Alfons Kaczanowski – późniejszy nadleśniczy Nadleśnictwa Dojlidy,

Edward Pacewicz – leśniczy w Puszczy Knyszyńskiej,

Zygmunt Sawicki – leśniczy Nadleśnictwa Trzcianne,

Władysław Zdanowski  –  leśniczy Nadleśnictwa Trzcianne,

Aleksander Siemieńczuk  – leśniczy Nadleśnictwa Dojlidy,

Władysław Wasilewski  – leśniczy Nadleśnictwa Supraśl,

Tadeusz Wasilewski  – leśniczy w Puszczy Augustowskiej,

Majewski – z Nadleśnictwa Rajgród,

Milewski – leśniczy w Puszczy Augustowskiej,

Mackiewicz – leśniczy w Puszczy Augustowskiej,

Pankiewicz – późniejszy Dyrektor Rejonu Suwałki.

W liście z 17 XII 2014 r. Edmund Płoński uzupełnił informacje o kursie:

Podczas kursu dla leśniczych w Białowieży w 1947 r. wykłady dotyczyły przedmiotów zawodowych. Odbywały się w sali budynku, gdzie mieszkaliśmy. Nie było przedmiotów ogólnokształcących. Dość często odbywały się zajęcia praktyczne w terenie. Wolny czas upływał niektórym na czytaniu lektury fachowej, innym na grze w szachy, warcaby lub na jednym i drugim.

W niedzielę po Mszy Św. odbywały się spacery (w mieszanym towarzystwie), czasem potańcówki na świeżym powietrzu.

W pamiątkach Tadeusza Wasilewskiego (nadleśniczego Nadleśnictwa Augustów) znajduje się pismo kierujące jego ojca, również Tadeusza Wasilewskiego, p.o. leśniczego Leśnictwa Sucha Rzeczka w Nadleśnictwie Państwowym Serwy, na kurs dla leśniczych w Białowieży oraz świadectwo ukończenia kursu.

Z II kursu dla leśniczych otrzymałam dwa świadectwa: Edmunda Płońskiego i Tadeusza Wasilewskiego. Z dokumentów można wywnioskować, że mają kolejną, po I kursie, numerację. E. Płoński ma 62 numer świadectwa, a T. Wasilewski – 76. Podane są również uzyskane przez uczestników kursów lokaty. Przewodniczącym Komisji Egzaminacyjnej był dyrektor DLP Okręgu Białostockiego Z. Łukaszewicz. Są też podpisy Kierownika Ośrodka i Członków Komisji Egzaminacyjnej. Na świadectwie jest okrągła pieczęć dyrekcji. Potwierdza to wagę odbywanych kursów.

Zdjęcia przekazane przez E. Płońskiego pokazują między innymi spotkanie w Rybakach nad rzeką Narwią. Wiedzę o tym spotkaniu, jak również dodatkowe zdjęcia przekazała Janina Grochowska, obecna tam jako jedna z uczennic Gimnazjum w Hajnówce. Ponadto pani Janina jest córką jednego z wykładowców na kursach dla leśniczych, Mikołaja Bohdanowicza. Z przyjemnością opowiadała i wspominała:

Pochodzę z rodziny leśników. Leśniczym był mój dziadek Aleksander Bohdanowicz rodem z Szereszewa i ojciec Mikołaj, który skończył Gimnazjum w Brześciu nad Bugiem oraz studiował w „Leśnym Instytucie” w Charkowie.

                Pamiętam z opowieści ojca, że nauka na kursach była intensywna, po 8 godzin wykładów dziennie. Dodatkowo ćwiczenia i nauka własna. Zajęcia na kursach prowadzili nieliczni, ocaleni od wywózki na Syberię i do Kazachstanu, doświadczeni i z wieloletnim stażem leśnicy, a także leśnicy, którzy wraz z Armią Berlinga przeszli z ZSRR szlak bojowy do Berlina i osiedlili się w Polsce w jej nowych granicach. Zajęcia takie prowadził między innymi mój ojciec Mikołaj Bohdanowicz nadleśniczy Nadleśnictwa Starzyna, Włodzimierz Kozłowicz nadleśniczy Nadleśnictwa Hajnówka oraz inż. leśnik Ryszard Żywno.

                Tatuś wykładał botanikę leśną oraz hodowlę lasu. Do zajęć przygotowywał się bardzo sumiennie. Do swojej pracy siadał przy stole obłożony książkami, studiował, czytał i robił szczegółowe notatki na kartkach. Wieczorami, co napisał, czytał mojej mamie. Ja też przysłuchiwałam się i chłonęłam tę wiedzę. Myślałam bowiem, że będę studiować leśnictwo na SGGW, jednak zdałam na matematykę na Uniwersytet Warszawski. Pamiętam, że ze zdziwieniem usłyszałam kiedyś, że są dęby szypułkowe i bezszypułkowe.

     Po skończonym II kursie leśnicy zaprosili 21 VI 1947 r. dziewczęta z Gimnazjum z Hajnówki wraz z profesorami i swoimi wykładowcami na Rybaki nad rzekę Narew na „majówkę”. Bardzo podobało mi się to spotkanie. Na trawie rozłożone były białe obrusy. Usiedliśmy wszyscy przy tym „stole”. Serwowano pyszne zimne i ciepłe dania. Potem były występy młodych leśników. Śpiewali ułożone przez siebie pieśni.

                Wracając jeszcze do spotkania na Rybakach: Po części artystycznej była zabawa taneczna na trawie. Grała orkiestra: tanga, walce – wiedeński i angielski, fokstroty, polki, kujawiaki, oberki. A grano na harmonii, skrzypcach, saksofonie…

                Po skończonym kursie każdy leśnik otrzymywał skierowanie do pracy, przeważnie do województwa olsztyńskiego. A czasy były jeszcze niespokojne. Pamiętam pogrzeb byłego kursanta z Hajnówki. Został on zastrzelony w lasach mazurskich. Jest pochowany na cmentarzu rzymsko–kat. w Hajnówce. Z młodzieńców, którzy ukończyli II kurs zapamiętałam pana Chorosza. Tatuś przyjaźnił się z panem Kozłowiczem i w sierpniu 1948 r. wybrali się nawet razem na wczasy do Zakopanego. Nieoczekiwanie i niespodzianie spotkali tam swojego ucznia – już leśniczego Chorosza. Pracował chyba w woj. olsztyńskim. Na pamiątkę tego spotkania zrobili wspólne zdjęcie.

Podpisy uczestników II turnusu kursu dla leśniczych – pamiątka dla Mikołaja Bohdanowicza – czerwiec 1947 r. (Z archiwum Janiny Grochowskiej)

Na rewersie jednego ze zdjęć przekazanych przez Janinę Grochowską jest podpis: Swemu Botanikowi na pamiątkę od II turnusu oraz podpisy uczestników – niektóre bardzo wyraźne. Można odczytać nazwiska: Abramowicz, K. Gocłowski, M. Iganowicz, W. Jaśkiewicz, F. Korolkiewicz, Kozłowski, Mackiewicz, Z. Milewski, K. Modzelewski, Pacewicz, Z. Sawicki, W. Sołowiński, E. Wasilczyk, T. Wasilewski, K. Wiśniewski, W. Zdanowski, J. Ziemkowski.

Odpoczynek nad Narwią w Rybakach – pracownicy LOS w Białowieży, uczestnicy kursu i zaproszeni goście – 21 VI 1947 r. (Z archiwum Edmunda Płońskiego)

II kurs ukończył Mikołaj Iganowicz, mieszkaniec Białowieży, który w latach 1936–39 był zatrudniony jako praktykant manipulator w Nadleśnictwie Państwowym Białowieża. Po ukończeniu kursu pracował w Nadleśnictwie Gryfice.

III kurs dla leśniczych odbył się w terminie: 20 VII – 3 XII 1947 r. Kierownikiem kursu dla leśniczych był Ryszard Żywno.

Zdjęcie z III kursu zachowane zostało u Janiny Grochowskiej, jak również w rodzinie Mikołaja Buszko, który ten kurs ukończył. Pan Buszko był znanym konserwatorem i preparatorem w Muzeum Przyrodniczo–Leśnym w Białowieży.

Uczestnicy i kadra III turnusu kursu dla leśniczych – 28 X 1947 r. (Z archiwum Janiny Grochowskiej)

Zdjęcie zrobione już jest na tle budynku znajdującego się na terenie Parku Dyrekcyjnego – budynku bursy wybudowanej dla dzieci pracowników leśnych, mieszkających w odległych zakątkach Puszczy, które miały kłopoty z dotarciem do szkoły. Ten właśnie budynek został wyremontowany i przeznaczony na Leśny Ośrodek Szkoleniowy w Białowieży. Nie można w nim było rozpocząć kształcenia leśników podczas pierwszych kursów, ponieważ w budynku dawnej bursy szkolnej od 1 IX 1944 r. funkcjonowała Publiczna Szkoła Powszechna nr 1. Po uporządkowaniu budynku szkolnego z okresu międzywojennego, została ona tam przeniesiona.

Andrzej Szerszenowicz na zdjęciu grupowym z III kursu rozpoznał swojego ojca Stanisława Szerszenowicza – wykładowcę. Kilka słów wspomnień o ojcu:

Ojciec zajmował się pszczelarstwem, tak jak jego przodkowie. Protoplastę rodu Szerszenowiczów sprowadziła do Puszczy Świsłockiej rodzina Tyszkiewiczów. Kolejni przodkowie byli zawsze bartnikami. Nie był to zawód łatwy. Zakładanie barci na dużych wysokościach wymagało trudu, sprawności fizycznej i odwagi. Za udział w powstaniu styczniowym rząd carski skonfiskował dobra Tyszkiewiczów, a Szerszenowicze rozproszyli się po Puszczy Białowieskiej.

Rodzice mojego ojca przenieśli się do Oszczepu. Tam się urodził. Od dzieciństwa pomagał ojcu gospodarzyć i poznawał tajniki bartnictwa. Los związał go z Białowieżą. Był pierwszym w Puszczy Białowieskiej, który przeniósł pszczoły z uli dłubanych w kłodach do uli zwykłych. Był dobrym fachowcem. Wyszkolił wielu pszczelarzy. Na kursach dla leśniczych uczył trzech przedmiotów: pszczelarstwa, rybactwa i rolnictwa. Jako ciekawostkę można podać, że zainstalował w jednej z klas ul szklany, przykryty kocem. W ramie okiennej był wylot. Ojciec często zakładał się z ludźmi, że on tak wytresował pszczoły, że mu przynoszą miód prosto do słoika. I rzeczywiście przynosiły do słoika odwróconego i umieszczonego w górnej części ula.

Ojciec zajmował się pszczelarstwem, tak jak jego przodkowie. Protoplastę rodu Szerszenowiczów sprowadziła do Puszczy Świsłockiej rodzina Tyszkiewiczów. Kolejni przodkowie byli zawsze bartnikami. Nie był to zawód łatwy. Zakładanie barci na dużych wysokościach wymagało trudu, sprawności fizycznej i odwagi. Za udział w powstaniu styczniowym rząd carski skonfiskował dobra Tyszkiewiczów, a Szerszenowicze rozproszyli się po Puszczy Białowieskiej.

Rodzice mojego ojca przenieśli się do Oszczepu. Tam się urodził. Od dzieciństwa pomagał ojcu gospodarzyć i poznawał tajniki bartnictwa. Los związał go z Białowieżą. Był pierwszym w Puszczy Białowieskiej, który przeniósł pszczoły z uli dłubanych w kłodach do uli zwykłych. Był dobrym fachowcem. Wyszkolił wielu pszczelarzy. Na kursach dla leśniczych uczył trzech przedmiotów: pszczelarstwa, rybactwa i rolnictwa. Jako ciekawostkę można podać, że zainstalował w jednej z klas ul szklany, przykryty kocem. W ramie okiennej był wylot. Ojciec często zakładał się z ludźmi, że on tak wytresował pszczoły, że mu przynoszą miód prosto do słoika. I rzeczywiście przynosiły do słoika odwróconego i umieszczonego w górnej części ula.

Uczestnicy IV turnusu kursu dla leśniczych – luty 1948 r. (Z archiwum TL w Białowieży)

Osobą, która ukończyła IV kurs dla leśniczych w Białowieży jest Antoni Granacki, który przyjęty został na stanowisko gajowego w 1946 r. (pierwszy dekret ręcznie pisany) w Nadleśnictwo Krasne, w sercu Puszczy Augustowskiej. Pan Antoni, do tej pory zakochany w leśnictwie i myślistwie dobrze pamięta tamte czasy:

Aby być na kursie trzeba było mieć praktykę w lasach i zdać egzamin. Miałem wtedy 24 lata, byłem jednym z najmłodszych. W moim wieku było może trzech, czterech. Inni mieli po pięćdziesiąt, sześćdziesiąt lat.

                Był to dłuższy kurs, ponieważ nie wszyscy zdali wstępny egzamin, a postanowiono mimo to ich wziąć, bo kurs by się nie odbył. Egzamin był z przedmiotów zawodowych, z matematyki i języka polskiego.

                Kurs był bezpłatny. Zwracano również za podróż. Płacono pensję. Mieliśmy umundurowanie.

                Wysiadaliśmy na stacji Białowieża Towarowa. Szkoła to był drewniany budynek. Blisko był kościół niewykończony, chyba nie było jeszcze posadzki. W budynku mieszkaliśmy, mieliśmy stołówkę oraz wykłady. Nasze zdjęcie grupowe było robione od wejścia.

                Na parterze były wykłady. Kuchnia – pełne wyżywienie, wystarczające. Mieszkaliśmy na piętrze. Dryl wojskowy. Sprawdzanie czystości sal i ciągle: do poprawki!, do poprawki! Ale palić mogliśmy wszędzie. Rano – pobudka o 6. Codziennie był apel i śpiew „Kiedy ranne wstają zorze…” Gdy było ciepło, apel odbywał się na zewnątrz, na placu przed budynkiem, gdy zimno – w budynku. Nikt się nie pytał czy byłeś katolikiem. Potem śniadanie. Od ósmej do trzeciej zajęcia. W klasach były tablice, kreda, duże stoły. Nauka od tabliczki mnożenia. Nie było książek. Dyktowano nam wykłady. Prowadziliśmy zeszyty.

Antoni Granacki pokazał mi zachowane zeszyty z kursu. Nie wszystkie, nie ma już zeszytu z jego ulubionego przedmiotu – ochrony lasu. Byłam pod wrażeniem sposobu prowadzenia zeszytów ołówkiem kopiowym. Czytelne, równe pismo, rysunki, podkreślenia. Zeszyty z hodowli lasu, użytkowania lasu, administracji, arytmetyki, pomiaru drzew i drzewostanów, miernictwa, budownictwa, łowiectwa.

Przykładowa strona z zeszytu do użytkowania lasu Antoniego Granackiego z IV turnusu kursu dla leśniczych (Z archiwum Antoniego Granackiego)

Na okładce zeszytu z administracji pan Granacki zapisał wykładowcę: Piramidowicz. Szkoda, że nie na pozostałych. Byłoby to istotne potwierdzenie osób prowadzących zajęcia na kursie. Każdy zeszyt ma na końcu podbitą pieczątkę z datą 20 V 1948 r. – ostatni dzień kursu.

Antoni Granacki kontynuował wspomnienia:

Każdy wykładowca sprawdzał notatki i pytał z tego, co dyktował. Było to bardzo szybkie tempo. Program był obszerny. Niektórzy wykładowcy uczyli kilku przedmiotów. Po południu był czas wolny. Można było wychodzić z budynku. Zostawał tylko ten, kto miał służbę. Dyżury były przez cały czas – dzień i noc. Wieczorem był ponownie apel i śpiewanie „Wszystkie nasze dzienne sprawy…”

                Były również zajęcia terenowe. Chodziliśmy na nie pieszo czwórkami. Śpiewaliśmy pieśni „Leśnicy to borowe echa…” „Rano, rano po rosie…”.  Zawsze ktoś nas prowadził. Tak samo, ze śpiewem maszerowaliśmy przez Białowieżę do Muzeum Przyrodniczego. Pamiętam też wycieczkę pociągiem do zakładów w Hajnówce.

                W niedzielę obowiązkowo wszyscy chodzili do kościoła, a potem wolne. Podczas naszego turnusu były święta Bożego Narodzenia i Wielkanoc. Otrzymaliśmy wtedy przepustki do domu. Pamiętam w karnawale jedną zabawę z kotylionami. Byli zaproszeni goście, a my byliśmy jako obsługa zabawy. Mieliśmy też swoje potańcówki, w mundurach, bo nikt cywilnego ubrania nie miał.

                1 V 1948 r. nie musieliśmy obchodzić. Dwóch było z PPR to poszli. Oprócz wykładowców, pamiętam też woźnego Pawła Wołoncewicza.

                Na zakończenie był egzamin końcowy – ustny. Na egzaminie był obecny dyrektor DLP Okręgu Białostockiego, proboszczowie. Jeden nie zdał. Otrzymał zaświadczenie, że nie skończył kursu dla leśniczych. Kadra szkolona była na tereny lasów w Białymstoku, ale jak ktoś chciał, to można było być zatrudnionym w dyrekcji w Olsztynie, Szczecinie i Koszalinie. Ale tam nikt za bardzo nie chciał.

                Ja otrzymałem dekret do dyrekcji olsztyńskiej. Zawsze uważałem, że jakbym miał się urodzić jeszcze raz – to byłbym znowu leśnikiem i kształcił się w Białowieży.

IV kurs dla leśniczych był ostatnim kursem prowadzonym w Leśnym Ośrodku Szkoleniowym w Białowieży.

Podsumowanie

Nie można podać dokładnej liczby osób, które je ukończyły, ale na pewno przybliżoną – 156 osób:

I kurs – X 1946 r. – II 1947 r  – 37 absolwentów,

II kurs – 17 III 1947 – 5 VII 1947 r. – 43 absolwentów,

III kurs – 20 VII 1947 – 3 XII 1947 r. – około 40 osób,

IV kurs – 10 XII 1947 – 20 V 1948 r. – 36 absolwentów.

Trudno uwierzyć, że nie została zachowana dokumentacja z przebiegu kursów, ale przytoczone wspomnienia z pewnością choć trochę, przybliżają obraz Leśnego Ośrodka Szkoleniowego w Białowieży, którego kadrę stanowili przede wszystkim leśnicy zatrudnieni w puszczańskich nadleśnictwach.

Kierownicy kursów zmieniali się: Ryszard Piramidowicz, Ryszard Żywno, Stefan Ryczanowski.

Nazwiska wykładowców to między innymi: Mikołaj Bohdanowicz, Tadeusz Gedroyć, Włodzimierz Kozłowicz, Stanisław Szerszenowicz.

Kadra III turnusu kursu dla leśniczych i zaproszeni goście – 28 X 1947 r. Mikołaj Bohdanowicz (górny rząd, pierwszy z lewej), Tadeusz Gedroyć (górny rząd, drugi z prawej), Włodzimierz Kozłowicz (dolny rząd, pierwszy z lewej), Ryszard Żywno (dolny rząd, czwarty z prawej) (Z archiwum Janiny Grochowskiej)

Wykładowcy na kursie dla leśniczych – z lewej Mikołaj Bohdanowicz, z prawej Włodzimierz Kozłowicz i absolwent kursu Chorosz – spotkanie w Zakopanem 19 VIII 1948 r. (Z archiwum Janiny Grochowskiej)

Ze wspomnień wynika, że wytypowane przez nadleśnictwa osoby były delegowane na kursy, które trwały do 5 miesięcy. Przebywały przez cały okres zajęć w Białowieży, wyjątkiem były przepustki na święta. Kursy były bezpłatne, zwracano za przejazdy, pensja była wypłacana. Wszyscy byli zakwaterowani w ośrodku i poddawani rygorowi wojskowemu: apele, dyżury pełnione przez kursantów, kontrola porządków, marsze czwórkami ze śpiewem. Podkreślano skromne, ale wygodne warunki z dobrą kuchnią. Nauka przybierała szybkie tempo, materiał przeładowany, brak podręczników. Uczestnicy kursu potwierdzają wspólne modlitwy na apelach, wspólne uczestnictwo we Mszy św. Kursy kończyły się egzaminem, którego przewodniczącym był dyrektor DLP Okręgu Białostockiego w Białymstoku.

Rozdanie świadectw odbywało się bardzo uroczyście.